"... Pamiętasz te wszystkie książki, które wtaszczyliśmy do twojego mieszkania, kiedy pomagałem ci w przeprowadzce? Zastanawiałem się, czy... no, wiesz... – Pokręciłem głową. Nie wiedziałem, do czego zmierza. – Zastanawiałem się... – kontynuował niepewnie. – Może masz jakieś książki, których już nie używasz...
W pierwszej chwili pomyślałem, że właściwie nie używam żadnej z nich. Zauważyłem, że Bob Gliniarz myśli o książkach jak o narzędziach. Większość rzeczy traktował jak narzędzia. Nawet jego drinki nosiły nazwy narzędzi – Śrubokręt, Zardzewiały Gwóźdź... Chciałem mu wytłumaczyć, że książek nie „używa się” jak narzędzi, więc nie ma różnicy, czy ich używam, czy nie. Cieszy mnie ich obecność, lubię na nie patrzeć, kiedy stoją na półkach i leżą na podłodze. Tylko one sprawiają, że moje nędzne mieszkanie wygląda trochę przytulniej. Dotrzymują mi towarzystwa, poprawiają nastrój. Poza tym wszystkie książki, które miałem w dzieciństwie, były przesiąknięte piwniczną wilgocią albo brakowało im okładek, więc teraz jestem bardzo wybredny i ostrożny. Nigdy nie piszę na marginesach ani nie zaginam rogów. Nigdy też ich nie pożyczam, zwłaszcza pierwszych wydań, które dostałem od redaktorów „Times Books Review”, kiedy miałem przygotować wywiady z autorami. Ale nie mogłem tego powiedzieć Bobowi Gliniarzowi..."
J.R. Moehringer: „Bar dobrych ludzi. Wspomnienia”. Sonia Draga, Katowice 2009, s. 450-451, tłum. Maciej Potulny

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz