10 marca 2025

Literatura i... mól książkowy. Carl Spitzweg - Der Bücherwurm

 Zawsze muszę się uśmiechnąć, gdy widzę obraz "Der Bücherwurm" Carla Spitzwega. Wspaniała biblioteczka, półki regałów uginające się pod ciężarem wielu ksiąg..., we fraczku siwowłosy pan, który nawet nie zszedł z drabinki, żeby nie tracić czasu, bo musiał czytać już, od razu.


Całkiem niedawno zobaczyłam "ten" obraz w innej wersji, autorstwa Gerharda Herderera. "Moderner  Bücherwurm" jest bardzo podobny na pierwszy rzut oka, też są regały, jest siwowłosy pan w garniturze, stoi na drabince i, tak jak tamten, jest zaczytany... 

Ale gdzie są te księgi?? No tak, wszystko się wyjaśnia, gdy spojrzymy uważniej na "książkę", którą ten pan trzyma w ręce... 


Idzie nowe, książki drukowane znikają z półek, zastępowane przez ebooki i audiobooki. Bo wygodniej, bo nowocześniej, bo nie trzeba nosić ciężkiego papieru, bo słuchać można na ulicy i w tramwaju, a przecież na czytanie nigdy nie ma czasu... Rozumiem, rozumiem... Trzeba iść z duchem czasu...  A jednak mi żal... I mam nadzieję, że jeszcze długo nie będziemy mówić o drukowanych książkach jako o reliktach przeszłości. Bo wtedy pozostanie mi już tylko zanucić za Bułatem Okudżawą...


Co było, nie wróci i szaty rozdzierać by próżno, 

Cóż, każda epoka ma własny porządek i ład,

A przecież mi żal, że tu w drzwiach nie pojawi się Puszkin...


[Zdjęcie obrazu "Der Bücherwurm" pochodzi ze strony scc.pinehurst, natomiast to drugie znalazłam tutaj]


Literatura i... noc. I muzyka. Julia Hartwig - Nie idźmy

 Nie idźmy jeszcze spać, póki tak pięknie gra muzyka...


O, tak.

Muzyka nocą brzmi inaczej, trafia głębiej...

To nie przypadek, że najczęściej słucham muzyki nocą.

Literatura i... muzyka. Haruki Murakami i Seiji Ozawa - Rozmowy o muzyce

 "Gdyby kazano mi wybrać między jazzem a muzyką poważną i pozwolono słuchać tylko jednego z tych dwóch gatunków, moje życie stałoby się bardzo smutne. Jak powiedział Duke Ellington: "Na świecie są tylko dwa rodzaje muzyki: dobra muzyka i reszta". Ta zasada dotyczy także jazzu i muzyki poważnej. Czysta radość, jaką odczuwamy, słuchając dobrej muzyki, nie zależy od jej gatunku." [s. 6-7]

"Uważam, że muzyka zasadniczo istnieje po to, by ludzi uszczęśliwiać." [s. 8]

I ten fragment, który ujął mnie najbardziej:

"...Bo dobrej muzyki - podobnie jak miłości - nigdy nie jest za dużo. Dla niezliczonych ludzi na świecie jest paliwem pozwalającym im zachować apetyt na życie." [s. 17]

___

Wszystkie cytaty pochodzą z książki:


Haruki Murakami i Seiji Ozawa - "Rozmowy o muzyce". Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA 2022; z japońskiego przełożyła Anna Zielińska-Elliott

Literatura i... improwizacja. Christopher Kaife - Strażnik kruków

 "Dobre oprowadzanie jest trochę jak koncert jazzowy: to chwila improwizacji na podstawie wieloletniego doświadczenia."


Christopher Kaife: "Strażnik kruków. Moje życie wśród kruków w Tower". Wydawnictwo Znak, Kraków 2019, s. 135; przekład Aleksandry Kamińskiej


Jedno zdanie, ale tak mi się spodobało to celne sformułowanie, że nie mogłam się powstrzymać, żeby go tu nie zapisać.

Literatura i... mural. Wisława Szymborska

 Wisława Szymborska - "Chmury"


Mural powstał w listopadzie 2015 i znajduje się na ścianie kamienicy przy pl. Kolegiackim.

Do namalowania "Chmur" Wisławy Szymborskiej wykorzystano krój pisma o nazwie "Szymborska", zaprojektowany przez Radosława Łukasiewicza.


Osiem murali z wierszami powstało w ramach projektu Tomasza Genowa i Joanny Pańczak

"Poezja jest tym, co rodzi się z życia".

Murale zaprojektowali i wykonali  studenci Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu:

Michał Knychaus, Urszula Lucińska i Jędrzej Herwart. 


Zdjęcie zrobiłam 30 września 2018

Literatura i... muzyka. Wiesław Myśliwski - Traktat o łuskaniu fasoli

 "Wieczorami trochę czytam, trochę słucham muzyki. Nie, telewizji prawie nie oglądam. Psy nie lubią. Włączę, to jeżą się, warczą. I muszę wyłączyć. Gdybym może grał. Według mnie nic tak nie brata życia ze śmiercią jak muzyka. Niech pan mi wierzy, całe życie grałem, wiem. Tak, mam nawet trzy saksofony, przywiozłem sobie. Sopranowy, altowy i tenorowy. Na wszystkich trzech grałem."


Wiesław Myśliwski: "Traktat o łuskaniu fasoli". Wydawnictwo Znak, Kraków 2006, s. 85

Literatura i... psychologia. Shunmyo Masuno - Sztuka prostego życia

 Schody zachodów słońca...

Jakie to ładne. 

Ten fragment ujął mnie także dlatego, że obserwowanie zachodu słońca jest jedną z najbardziej "moich" chwil doby. 

Cenne chwile, piękne wrażenia, dobrze emocje i wspomnienia... jakże często nie musimy za nie płacić, możemy je mieć za darmo, wystarczy ich tylko nie przegapić.


Shunmyo Masuno - Sztuka prostego życia. Wydawnictwo Buchmann 2019, 224 s., przekład Karoliny Bochenek

Literatura i... śmierć. Fredrik Backman - Mężczyzna imieniem Ove

 Mężczyzna imieniem Ove


Jakoś się ostatnio zapętliłam wokół tego mężczyzny.

Mężczyzna imieniem Ove - film

Mężczyzna imieniem Otto - film

Mężczyzna imieniem Ove - książka Fredrika Backmana


Wiem, wiem, kolejność jakby nie ta. Bo zwykle wolę zaczynać od książki, potem dopiero film, potem jego remake. A tu książka ostatnia.

Ale to, że ostatnia, to nie znaczy, że nie dociera do czułych strun, nie zostawia śladów wzruszeń przeplatanych z uśmiechem.

Czytając kolejne rozdziały przyłapywałam swoje myśli na tym, że chcę tę książkę mieć na własność (czytałam egzemplarz biblioteczny), bo będę tęsknić za tym opryskliwym, niemiłym, ale niezwykłym Mężczyzną.

A czytając ostatnie strony pomyślałam, że ten fragment, swoiste podsumowanie tego, co Ove nosił w sercu, chciałabym zachować:

"Mężczyzna imieniem Ove

i śmierć

Śmierć to przedziwna sprawa. Ludzie przez całe życie zachowują się tak, jakby nie istniała, a jednak przeważnie jest jednym z ważniejszych powodów, dla których żyją. Niektórzy wcześniej zdobywają tę świadomość i żyją mocniej, bardziej konsekwentnie, wściekle.

Niektórzy potrzebują jej ciągłej obecności, żeby pamiętać o tym, co jest jej przeciwieństwem. Inni zaś są nią tak zaabsorbowani, że siadają w poczekalni na długo, zanim zapowiedziała swoje przybycie.

Lękamy się jej, choć większość z nas najbardziej boi się tego, że śmierć dotknie kogoś innego, a nie nas. Bo największy lęk związany ze śmiercią to ten, że może nas pominąć. I zostawić całkiem samych.

Ludzie zawsze mówili, że Ove jest zgorzkniały. Ale on wcale taki nie był. Po prostu nie chodził i nie szczerzył się bez przerwy. Czy tylko z tego powodu od razu należy człowieka traktować jak przestępcę?

Ove tak nie uważał. Ale jednak coś pęka w człowieku, który pochował jedyną osobę, jaka kiedykolwiek go rozumiała. Żaden czas nie jest w stanie uleczyć takiej rany.

Czas to przedziwna sprawa. Większość z nas żyje tylko tym, co jest przed nami. Za kilka dni, tygodni czy kilka lat. Jedną z najgorszych chwil w życiu każdego człowieka jest przypuszczalnie uświadomienie sobie, że w pewnym wieku więcej życia ma się już za sobą niż przed sobą. I kiedy nie leży przed nami ogrom czasu, trzeba znaleźć inne rzeczy, którymi się żyje. Wspomnienia na przykład. Popołudnia w słońcu z czyjąś dłonią w swojej dłoni. Zapach świeżo rozkwitłych rabatek. Niedziele w kawiarni. Wnuki, być może. Człowiek znajduje sposób, żeby żyć przyszłością kogoś innego.

To nie było tak, że Ove umarł, kiedy Sonja odeszła.

On po prostu przestał żyć.

Smutek to przedziwna sprawa..."


Fredrik Backman - "Mężczyzna imieniem Ove". Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2014, s. 391-392, przekład Alicji Rosenau


Jakże łatwo jest powierzchownie oceniać, osądzać osoby, żyjące obok nas. A przecież nie wiemy, co one noszą w sercu... 


Literatura i... muzyka. Valérie Perrin - Cudowne lata

 "Tańczy rzadko, ale uwielbia muzykę elektroniczną. Działa na jego wyobraźnię. Uczucia, jakich doznaje przy tych dźwiękach, są pozytywne, kolorowe, radosne. To samo czuje, słuchając muzyki klasycznej, zwłaszcza Bacha. Elektro wprowadza go w stan oszołomienia, będący ulgą od jego zwykłej gonitwy myśli. Ta muzyka uwalnia szalonego ptaka, który szamocze się w klatce jego ciała."*


"...ulga od zwykłej gonitwy myśli..." ładne określenie stanu, jaki dobrze znam i ja.


*Valérie Perrin: "Cudowne lata". Albatros 2023, s. 264; przekład Joanny Prądzyńskiej

Literatura i... młodzieńcze marzenia. Nancy H. Kleinbaum - Stowarzyszenie Umarłych Poetów

 Wracam co jakiś czas do "Stowarzyszenia Umarłych Poetów" i wciąż odkrywam nowe emocje.

To jeden z tych rzadszych przypadków, gdy najpierw był ekran, a dopiero potem papier.

Bo film Petera Weira [Dead Poets Society] z 1989 roku  był  pierwszy. I dopiero potem - w oparciu o scenariusz Toma Schulmana - Nancy H. Kleinbaum napisała książkę o tym samym tytule.


Ale to tylko ciekawostka, dla mnie obie wersje historii Johna Keatinga i jego uczniów są równie ważne. 

Literatura i... noc. Erich Maria Remarque - Cienie w raju

Noc to mój żywioł.

"Czułem miękkość nocy, czułem to niesamowite miasto i zamiast swobodnie dosiąść życia i dać mu się ponieść tam, gdzie chce, błądziłem w gabinecie luster, szukając wyjścia, lecz wciąż spotykałem tylko siebie."


Erich Maria Remarque - Cienie w raju. Wydawnictwo Rebis, Poznań 2010, s. 439; przekład Ryszarda Wojnakowskiego

Literatura i... wspomnienia z dzieciństwa. Ewa Świerżewska i Jarosław Mikołajewski - Co czytali sobie kiedy byli mali?

 Ewa Świerżewska i Jarosław Mikołajewski - autorzy książki "Co czytali sobie, kiedy byli mali".

Zapewne oboje zaprotestują - współautorami tej książki są ich rozmówcy, grono naprawdę godne.

Ale zanim pojawią się rozmowy z zaproszonymi do czytelniczych zwierzeń bohaterami - Pani Ewa sonduje Pana Jarka:

"EŚ: ...A czy Ty w ogóle lubiłeś czytać w dzieciństwie?

JM: Chorobliwie. Od chwili, kiedy starszy brat koc naciągał na poręcze przęseł, włączał latarkę i w tak zaaranżowanym namiocie uczył mnie rozszyfrowywać litery."*


Jakie ładne wspomnienie!

Ja, niestety, swoich najwcześniejszych początków nie pamiętam i byłabym skłonna powiedzieć, że jakoś same mi te literki wpadły w oko...

*"Co czytali sobie, kiedy byli mali. Rozmawiali Ewa Świerżewska i Jarosław Mikołajewski", Egmont Polska, Warszawa 2014. s. 7

Literatura i... rozważania o czytaniu. Kazuo Ishiguro - Okruchy dnia

 Oglądam "Okruchy dnia" Jamesa Ivory'ego. Jedna scena sprawiła, że wstałam i wyciągnęłam z regału dawno już czytaną i trochę zapomnianą książkę Kazuo Ishiguro... 


"- Ciekawe, co pan tam czyta, panie Stevens.

- Nic takiego, panno Kenton, po prostu książkę.

- Widzę, panie Stevens. Ale jaką książkę - to właśnie mnie interesuje.

Podniosłem wzrok, by ujrzeć, że panna Kenton podchodzi do mnie. Zamknąłem książkę i przyciskając ją do piersi, podniosłem się z krzesła.

- Doprawdy, panno Kenton - rzekłem - muszę panią prosić o poszanowanie mego spokoju.

- Ale dlaczego tak pan ukrywa się z tą książką, panie Stevens? Podejrzewam, że może to być coś bardzo pikantnego.

- Jest absolutnie wykluczone, panno Kenton, by na półkach jego lordowskiej mości znajdowało się cokolwiek, jak to pani określiła, „pikantnego".

- Słyszałam, że podobno właśnie wiele uczonych ksiąg zawiera fragmenty wielce pikantne, ale nigdy nie ośmieliłam się tego sprawdzić. No, panie Stevens, niechże pan powie, co pan czyta.

- Panno Kenton, jestem zmuszony prosić panią o pozostawienie mnie w spokoju. To nie mieści się w głowie, że musi mnie pani prześladować w tych jakże krótkich chwilach wolnego czasu, jakim dysponuję.

Mimo to panna Kenton była coraz bliżej i muszę wyznać, że miałem pewne trudności z podjęciem decyzji, jak powinienem się zachować. Ogarnęła mnie pokusa, by wrzucić książkę do szuflady biurka i zamknąć ją na klucz, ale uznałem to za zbyt dramatyczny gest. Cofnąłem się o kilka kroków, nadal przyciskając książkę do piersi.

- Proszę pokazać mi trzymane przez pana dzieło, panie Stevens - powiedziała panna Kenton, zbliżając się jeszcze bardziej - a pozostawię pana sam na sam z rozkoszami lektury. Cóż to takiego jest, że tak bardzo stara się pan to ukryć?

- Panno Kenton, czy zapozna się pani, czy nie, z tytułem tego dzieła, jest to akurat najmniej ważne. Po prostu nie zgadzam się na takie wtrącanie się w moje prywatne sprawy.

- Zastanawiam się, panie Stevens, czy jest to zupełnie niewinna książka, czy też usiłuje pan uchronić mnie przed jej zgubnym wpływem?

A potem stała tuż przy mnie i nagle wszystko uległo szczególnej zmianie - jak gdybyśmy zostali oboje przeniesieni na zupełnie inną płaszczyznę istnienia. Obawiam się, że nie jestem w stanie wytłumaczyć dokładnie, o co mi chodzi. Mogę tylko powiedzieć, że nagle wszystko jakby znieruchomiało: wydawało mi się, że zachowanie panny Kenton również uległo nagłej zmianie. Na jej twarzy pojawił się wyraz niezwykłej powagi, zdawała się niemal wystraszona.

- Panie Stevens, niech mi pan pokaże tę książkę.

Wyciągnęła rękę i zaczęła powoli wysuwać mi tomik z dłoni. Uznałem, że najlepiej będzie odwrócić wzrok, lecz była tak blisko, że mogłem to uczynić tylko przez przekręcenie głowy pod dość nienaturalnym kątem. Panna Kenton wciąż bardzo delikatnie rozluźniała moją dłoń zaciśniętą na książce, palec po palcu. Trwało to chyba bardzo długo - przez cały czas udało mi się zachować tę samą postawę - aż wreszcie znów usłyszałem jej głos:

- Dobry Boże, przecież to nic takiego skandalicznego, panie Stevens, tylko zwykły, sentymentalny romans.

Zdaje się, że w tej właśnie chwili zdecydowałem, że nie mogę już dłużej tego tolerować. Nie pamiętam dokładnie, co wtedy powiedziałem, lecz na pewno bardzo stanowczo wyprosiłem pannę Kenton z pokoju i na tym zakończył się cały incydent.

Myślę, że winien jestem Państwu małe wyjaśnienie w sprawie książki, wokół której rozegrało się całe to wydarzenie. Rzeczywiście było to dzieło, które można by określić mianem „sentymentalnego romansu", jedno z wielu, jakie są w bibliotece i niektórych sypialniach gościnnych, przeznaczone dla rozrywki odwiedzających nas dam. Powód, dla którego zacząłem przeglądać takie dzieło, był prosty: lektura taka jest bowiem niezwykle skutecznym sposobem utrzymania i rozwijania umiejętności posługiwania się językiem angielskim. Jestem zdania - nie wiem, czy zgodzą się Państwo ze mną - że za naszego przynajmniej pokolenia zbyt wielkie znaczenie nadawano w naszym zawodzie dobremu akcentowi i wymowie, że zabiegano o nie często kosztem innych, ważniejszych cech i umiejętności zawodowych. Nigdy jednak nie twierdziłem, że dobry akcent i wymowa nie są pożądanymi zaletami u kamerdynera, i zawsze uważałem za swój obowiązek jak najpilniej je rozwijać. Bardzo prostym, lecz i bardzo skutecznym sposobem na to jest czytanie w wolnych chwilach dobrze napisanej książki. Robię tak od wielu lat i często wybierałem do tego powieści podobne do tej, z którą zastała mnie panna Kenton. Mój wybór jest umotywowany wyłącznie faktem, że książki takie są zwykle pisane dobrą angielszczyzną i zawierają wiele eleganckich dialogów mających dla mnie duże znaczenie praktyczne. Dzieła poważniejsze - na przykład prace naukowe - choć ogólnie bardziej kształcące, bywają zazwyczaj pisane językiem o ograniczonej przydatności w codziennym obcowaniu z gośćmi i chlebodawcą.

Bardzo rzadko miałem czas i ochotę, by przeczytać któryś z owych romansów w całości, lecz jak się zorientowałem, ich fabuła była prawie zawsze absurdalna - by nie rzec: sentymentalna - i nie traciłbym na takie lektury ani chwili, gdyby nie wspomniane korzyści. To stwierdziwszy, przyznam jednak - bo i nie ma się czego wstydzić - że czasami powieści te stanowiły dla mnie źródło rozrywki. Być może wówczas nie przyznawałem się do tego przed sobą, lecz jak już powiedziałem, czy jest czego się wstydzić? Czemuż to nie miałbym bawić się lekką lekturą o paniach i panach zakochujących się w sobie i wyznających uczucia, często w niezwykle eleganckiej formie? "

Kazuo Ishiguro - "Okruchy dnia". Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 1997, s. 121; przekład Jana Rybickiego

Literatura i... upływ czasu. John Steinbeck - Zima naszej goryczy

"Dzień, cały długi dzień, nie jest jakąś pojedynczą rzeczą, ale wieloma. Zmienia się nie tylko wraz ze światłem narastającym do zenitu, a potem przygasającym znowu, lecz także w nastroju i strukturze, w zabarwieniu i treści, paczony przez tysiąc czynników pór roku, gorąca albo zimna, ciszy lub wielorakich wiatrów, kształtowany przez zapachy, smaki, substancje lodu czy trawy, pączków czy liści, bądź czarno sterczących nagich gałęzi. A wraz ze zmienianiem się dnia zmieniają się i jego składniki - owady i ptaki, koty, psy, motyle i ludzie."

John Steinbeck - Mistrz!


Steinbeck - Zima naszej goryczy, Prószyński Media, Warszawa 2015, s. 25-26; przekład: Bronisław Zieliński

Literatura i ekranizacja. Helene Hanff - 84 Charing Cross Road

 84 Charing Cross Road 

"Stary" (1987), niemodny, bez technicznych fajerwerków i szaleńczej akcji. Dla mnie jednak jeden z najlepszych filmów, jakie widziałam i lubię do niego wracać.

Anthony Hopkins, wiadomo 🙂, ale, moim zdaniem, ten film niesie świetna kreacja Anne Bancroft. Helene Hanff i Frank P. Doel - dwoje bohaterów, których dzieli ocean i łączą słowa.


Film jest adaptacją książki Helene Hanff - "84 Charing Cross Road"


Mój egzemplarz to wydanie z 2002 roku (pierwsze wydanie pochodzi z 1971 roku) po angielsku, niestety. Chciałabym przeczytać także po polsku, ale jak dotychczas, nikt się nią w Polsce nie zainteresował.

Literatura i... czytelnicy. Carsten Henn - Spacerujący z książkami

 "Carl dzielił czytelników na zające, żółwie i ryby. On sam był rybą i płynął przez książkowy świat a to dostojnie, a to znów szybko. Zające szły przez książkę jak burza i od razu zapominały, co czytały kilka stron wcześniej. Dlatego co i raz musiały się cofać, żeby to sprawdzić. Żółwie też to robiły, bo czytały tak wolno, że czasami mijały całe miesiące, zanim dotarły do końca książki. Co wieczór tylko jedna strona, potem zasypiały. Zdarzało się też, że następnego wieczoru czytały ją jeszcze raz, bo nie były pewne, w którym miejscu skończyły. Do tego każde z tych zwierząt zamieniało się czasem w ciekawskie czajki, które skakały na koniec, czytały najpierw finał, a potem cała resztę. [...]

Niemniej bez względu na to, jakim kto był zwierzęciem, ten moment, w którym otwierało się nową książkę, zawsze był wyjątkowy."


[Carsten Henn - "Spacerujący z książkami". Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2022, s. 145; tytuł oryginalny: "Der Buchspazierer", tłumaczenie Danuty Fryzowskiej]


Zastanowiłam się, jak to jest ze mną. Najczęściej jestem rybą, ale zdarza mi się bywać zającem. O ile dobrze pamiętam, jeden raz byłam czajką, ale ta próba skończyła się fatalnie, bo już potem czytanie nie za bardzo mi szło i książkę odłożyłam (a nie był to kryminał).

Literatura i... marzenia. Moje marzenia.

 Oczami wyobraźni zobaczyłam taki widok na swoim regale. Niemożliwe, niestety, to chociaż tutaj sobie zostawię.


Tracy Lundgren - "The stories of our lives"

Grafika pochodzi z Twittera: https://twitter.com/brindille_/status/1463896664452874257.

Literatura i... życie. Lisa Aisato - Życie

 "Życie" - Lisa Aisato


Tej książki nie wypatrzyłam sama. Wrażeniami podzieliła się BiblioNETkowa Koleżanka, a ja poszukałam tego wydawnictwa w poznańskich bibliotekach (i po lekturze nie bardzo mogę się zgodzić z zaklasyfikowaniem jej do literatury dziecięco/młodzieżowej. Sam fakt, że 99 procent książki stanowią ilustracje, nie znaczy, że jest odpowiednia dla dzieci).

No, a ten jeden procent treści przełożył na polski sam Wojciech Mann.

Warto dotrzeć do tego wydawnictwa, warto obejrzeć ilustracje, zamyślić się nad oszczędnymi komentarzami.

Ilustracja, którą chciałabym tu pokazać (proszę mi wybaczyć niedostatki prezentacji, format książki i fakt, że jestem chyba jej pierwszą czytelniczką, i to taką, która "rozpłaszczanie" na siłę niezaczytanych kartek drukowanych na kredowym papierze uznaje za czytelniczą "zbrodnię", sprawiły, że zrobiłam, co mogłam, żeby ilustracja była w miarę widoczna na zdjęciu), podpisana jest po prostu "Odkrywanie nowych światów" [strony nienumerowane, ~ 17-18]



Lisa Aisato - Życie. Wydawnictwo Literackie 2021

Literatura i... nadzieja. Katarzyna Kasia i Grzegorz Markowski - Siedem życzeń. Rozmowy o źródłach nadziei

 "Kiedy myśleliśmy o tym, czym chcielibyśmy, żeby ta książka była, przyszła nam do głowy metafora kamienia, który po wrzuceniu do wody pozostawia na niej kręgi. Są coraz szersze, obejmują swoim zasięgiem coraz większy obszar. I nigdy tak naprawdę nie wiadomo, do kogo dotrą. Ta książka ma być garścią kamieni, które rzucamy, żeby zrobiły fale albo uruchomiły lawinę. Bo chociaż nie mamy diagnozy ani pewności, co będzie dalej, to wiemy, że osoby, z którymi rozmawiamy, mają wpływ na rzeczywistość, wiedzą, co się dzieje, rozumieją świat. Z własnego doświadczenia wiemy też, że poczucie przynależności bywa przyjemne, zaś poczucie sprawczości jest wręcz niezbędne. Dlatego chcemy przynajmniej spróbować."

Dr Katarzyna Kasia

Grzegorz Markowski


"Siedem życzeń. Rozmowy o źródłach nadziei". Wydawnictwo Znak, Kraków 2023, s. 16

Literatura i... Szekspir na murze. Sen nocy letniej

 "Sen nocy letniej" na murze


Fragment odmalowanego muru kamienicy, której fasada pamięta o wiele lepsze dla niej czasy. Obok wejście do ogródka kultury i sztuki "Pod Balkonem". 

Jeden drobiazg, dwóch Mistrzów... Fragment Szekspira w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka

Jeżyce, Jackowskiego 5/7

17 lipca 2021, ok. godziny 11.00

Literatura i... radość przekładu. Anne Fadiman - W ogóle i w szczególe

 "...cała redakcja jest w Fadiman zakochana."

Gdy czas ucieka, sama nie wiem, kiedy, i nie pozwala mi rozsiąść się wygodnie z książką, przy pomocy krótkich form kradnę chwile.

Jak wspaniale poradziła sobie z moimi potrzebami Anne Fadiman swoim zbiorkiem esejów "W ogóle i w szczególe"!

Wciąż dobrze pamiętam, gdy czytałam je pierwszy raz, sprawdziłam - 11 (!) lat temu.


Początkowo zamierzałam zamieścić fragment eseju... Który wybrać? To trudne. Ten cytat z "Podziękowań tłumaczki" (jakże rzadko zdarza się czytać podobną wypowiedź tłumacza!) rozprawił się z moim dylematem i doskonale wpisuje się w to, co sama myślę o autorce zbioru.

"Kiedy w 2004 roku kupiłam i jednym tchem przeczytałam zbiór esejów Anne Fadiman pod tytułem "Ex libris", poczułam jednocześnie zachwyt i zazdrość. Zachwyt - oczywiście - nad autorką: co za polot, erudycja, inteligencja, co za dowcip! Tak pisać, mój Boże, to absolutnie nieosiągalne. Dlatego też zazdrość skierowałam rozsądnie pod inny adres, a wyrażała się ona w bezsilnym pytaniu: dlaczego nie ja to tłumaczyłam?! Wprawdzie istniał cały szereg absolutnie racjonalnych i całkowicie dla mnie zrozumiałych odpowiedzi na to pytanie, jednak uczucia pozostawały nieutulone, toteż kiedy na początku roku 2008 otrzymałam e-mail z wydawnictwa Znak, wydawało mi się, że śnię:

"Szanowna Pani - przeczytałam - otóż Znak nabył ostatnio prawa do książki Anne Fadiman "At Large and At Small" i szukamy osoby, która podjęłaby się trudu - ale i przyjemności - przełożenia jej na polski [...] cała redakcja jest w Fadiman zakochana. Nie wiem, czy Pani w ogóle lubi tę autorkę i jej styl ani czy ma Pani czas na tłumaczenie. [...] Jeśli choć trochę Panią zaciekawiłam, bardzo proszę o kontakt."

"Czy Pani w ogóle lubi tę autorkę i jej styl" - co za pytanie: uwielbiam! "Czy ma Pani czas" - co za pytanie: nie mam! Ale z redakcją skontaktowałam się natychmiast i mimo, że w pierwszej chwili sprawa terminu wyglądała niedobrze, to po krótkiej rozmowie okazało się, że marzenia czasem się spełniają."


"...cała redakcja jest w Fadiman zakochana".

Ja także.


Fragment: Anne Fadiman: "W ogóle i w szczególe. Eseje poufałe", "Podziękowania tłumaczki". Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s. 235-236. Tłumaczenie: Magda Heydel 

Literatura i... rozważania o życiu. Małgorzata Musierowicz - Szósta klepka

 Małgorzata Musierowicz i pierwsza część jej cyklu o rodzinie Borejków. W pierwszym tomie nie ma jeszcze członków tej najbardziej znanej literackiej rodziny.

Akcja toczy się w domu z wieżyczką, w swojskim gronie rodziny Żaków...

"- Ech, życie, życie - wygłosiła Celestyna.

- I w ogóle się tak nie przejmuj, moje dziecko. Wiesz, ile człowiek ma zmysłów?

- Eee... no, pięć w zasadzie - powiedziała Celestyna, przyszły lekarz.

- Sześć ma zmysłów. Ten szósty jest, kto wie, czy nie najbardziej potrzebny. To zmysł humoru. Im częściej się nim posługujesz, tym życie wydaje się łatwiejsze"


Małgorzata Musierowicz - Szósta klepka. Wydawnictwo Akapit Press, s. 149

Literatura i... książka na lata. Maria Pruszkowska - Przyślę Panu list i klucz

 Książka na lato czy na lata...

"Przyślę Panu list i klucz" - Maria Pruszkowska


Obudziłam się dzisiaj z myślą, że tę niedzielę chcę spędzić z Zosią, czyli Dyną (od Balladyny) i jej rodziną. Myślę, że to jest klucz do odpowiedzi: na lato czy na lata.

"Przyślę Panu list i klucz" przeczytałam po raz pierwszy jako nastolatka i wciąż do niej wracam.

Nie jest to wielkie dzieło literackie, nie ma ambicji stać się drugim "Ulissesem". Ale opowieść Zosi jest urocza, pogodna i idealnie sprawdza się w każdych okolicznościach, niezmiennie przywołując uśmiech na twarz.

Jedna z moich książek nie tylko na lato, ale i na lata. 

"Są książki, które się czyta.
Są książki, które się pochłania.
Są książki, które pochłaniają czytającego."

A która książka tak pochłonęła Zosię? Przekonajcie się sami.  Zachęcam.

PS. Konia z rzędem temu, kto (choćby ze szkoły) pamięta, skąd pochodzi cytat, będący tytułem powieści. 

Maria Pruszkowska - Przyślę Panu list i klucz. Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1972, cytat: s. 109 

Literatura i... rozważania o życiu. Satoshi Yagisawy - Moje dni w antykwariacie Morisaki

 "Pojechałem w świat z głową pełną ideałów, a koniec końców skończyłem w zakątku, który znałem od podszewki jeszcze za dzieciaka. Śmiechu warte, nie? Wiele czasu mi zajęło, żeby tu wrócić, i wtedy wreszcie zrozumiałem. To nie kwestia miejsca, tylko nas samych. Nieważne, gdzie nas akurat życie poniosło ani z kim je dzielimy, jeśli tylko pozostaniemy szczerzy wobec samych siebie, nasze miejsce na ziemi jest właśnie tam”.


"Moje dni w antykwariacie Morisaki".


Debiutancka powieść Satoshi Yagisawy, niewielka książeczka na jeden wieczór.

Mnie skusił tytuł, niosący obietnicę spędzenia czasu z książką o książkach. W tej prostej, wręcz minimalistycznej opowieści o stojącej na życiowym zakręcie Takako znalazłam to, na co liczyłam, a także coś więcej...

Satoshi Yagisawy - "Moje dni w antykwariacie Morisaki". Wydawnictwo Kwiaty Orientu 2022, przekład - Dariusz Latoś; cytat jest na stronie 65

Literatura i... książka. Anthony Doerr - Miasto w chmurach

 "...książka to miejsce spoczynku dla wspomnień ludzi"

Jak ładnie!

Cały akapit brzmi tak:
"-Repozytorium - odzywa się w końcu - znasz to określenie? Tekst, książka to miejsce spoczynku dla wspomnień ludzi, którzy żyli przed nami. Sposób na to, żeby pamięć została utrwalona, po tym jak dusza stąd odleci."

[myślę, że konieczne jest wyjaśnienie, iż autor książki umiejscowił ten fragment tekstu w latach 1439-1452]


Anthony Doerr - "Miasto w chmurach". Wydawnictwo Poznańskie 2022, s. 59; przekład Jerzego Kozłowskiego