18 marca 2025

Literatura i... film. "Sprostowanie" ["Disclaimer"]

 "Możemy porozmawiać potem..."

Od czasu, gdy obejrzałam film "Tár", zaliczam się do wielkich zwolenniczek Cate Blanchett. Już o tym pisałam kiedyś, o tym, jak szukałam filmów z Jej udziałem nie tylko na platformach streamingowych, ale i na wydawnictwach DVD. I z każdym kolejnym filmem utwierdzałam się w opinii, że Cate jest niezwykłą Osobowością w światowym kinie.

Czy mogłam zatem spokojnie przejść do porządku dziennego nad faktem, że serial Alfonso Cuaróna "Disclaimer" [polski tytuł: "Sprostowanie"] z ostatnią rolą Cate jest dla mnie niedostępny, bo nie mam abonamentu platformy, która jako producent serialu zapewne zastrzegła sobie wyłączność?

No, nie.

Czego się nie robi dla Cate…


7 odcinków, ok. 6 godzin oglądania. Połknęłam w jeden dzień (i pół nocy).

I chociaż minęło kilka dni, wciąż jeszcze trudno mi zebrać myśli.


Świetna nie tylko Cate, także Kevin Kline. Bardzo dobrzy partnerujący im aktorzy, o których trudno powiedzieć, że są postaciami drugiego planu. Ten pierwszy plan jest w serialu naprawdę szeroki.

Pięknie uzupełniająca obraz muzyka Finneasa O'Connella.


Plakat do serialu zawiera komentarz do tytułu: "The past always find you"

Czy naprawdę?

Ja powiedziałabym, że rozkosz bogów lepiej zostawić w ich gestii.


Tak, jak to było w przypadku "Mężczyzny imieniem Ove", gdy odszukałam książkę, na podstawie której powstał film, tak i tym razem przyniosłam do domu książkę Renée Knight - "Sprostowanie" [Wydawnictwo Sonia Draga, 2015]


"Możemy porozmawiać potem..."

Te słowa padają pod koniec książki, wydają mi się szczególnie ważne.

Czy dobrze jest odwlekać to, co powinno być powiedziane od razu, we właściwym czasie. Są jednak takie sprawy, takie przeżycia, dla których nigdy nie nadchodzi ten właściwy czas. Przemilczane z obawy o reakcję. Ale także po to, żeby zapomnieć, odsunąć od siebie, uśpić emocje...