13 marca 2025

Literatura i... muzyka. Roddy Doyle - Kobieta, która wpadała na drzwi

 

Kobieta, która wpadła na drzwi
"Kocham muzykę. Jest jeden dom, który sprzątam w poniedziałki, w Clontarf; mają tam genialną kolekcję kompaktów, wszystkie przeboje z lat siedemdziesiątych. Poprosiłam właścicielkę, żeby mi pokazała, jak się to obsługuje. Zgodziła się bez problemu. Lubię ją, właścicielkę. Jesteśmy w tym samym wieku. W dzieciństwie chodziłyśmy na te same tańce. Nie pamiętam jej. Wyszła za lekarza. Ja wyszłam za Charla. Mott the Hoople. Bad Company. Sparks. Queen - wszystko to mają. Może przyniosę kiedyś magnetofon i przegram trochę ich skarbów. Kompakty są super; bardzo eleganckie. Uwielbiam kolory. Już po opakowaniu widać, że kompakty są drogie. Uwielbiam to, że naciskasz guzik i leci ten kawałek, co chcesz. Nie zliczę, ile płyt porysowałam i zepsułam, kiedy byłam schlana.
   She is as sweet as Tupelo honey... *
   Charlo mi to śpiewał na kolanach.
   She's an angel of the first degree... **
   Właśnie rozdeptał pszczołę. Usłyszeliśmy chrupot i ryknęliśmy śmiechem. Na asfaltowym placu zabaw. Nie pamiętam, kiedy to było, ale chyba nie chodziliśmy jeszcze ze sobą zbyt długo.
   - Myślałem, że odleci - bronił się Charlo.
   - To mogła być królowa.
   - W każdym razie nie żyje. Wieczny odpoczynek racz jej dać panie.
   She is as sweet as Tupelo honey.
   Lubię Van Morrisona.
   Just like honey baby from the bee... ***
   Kocham muzykę. Ci z Clontarf mają głośniki w całym domu i zero dzieci. Prawie nie ma co sprzątać. Czas szybciej zlatuje, kiedy się słucha muzyki.
   You can take all the tea in China...
   Put it in a big brown bag for me... ****
   Moja szmata sunie po kredensie. Szczotka goni po muszli klozetowej. Van Morrison to mój ulubieniec. Fajnie byłoby mieć walkmana, mogłabym wieczorami słuchać muzyki w innych domach i biurach. Widziałam całkiem niedrogie. I w drodze powrotnej pociągiem. Fajnie byłoby zamknąć oczy i odpłynąć, słuchając.
   You can take all the in China...
   Wracają wspomnienia, kiedy słucham. Muzyka je przywołuje. To jedno można powiedzieć o moim życiu: ma genialną ścieżkę dźwiękową."

....................................
She is as sweet... - "Jest słodka jak miód z Tupelo". Tupelo - piosenka Van Morrisona.
** She is an angel... - "Jest pierwszej klasy aniołem..."
*** Just like honey... - "Jak miód od pszczoły..."
**** You can take... - "Możesz wziąć całą herbatę Chin... / Włożyć ją dla mnie do dużej brązowej torby


Van Morrison


Roddy Doyle: "Kobieta, która wpadała na drzwi". Wydawnictwo Zysk i S-Ka, Poznań 2002, s. 89 - 91, tłum. Tomasz Bieroń

Literatura i... muzyka. Krystyna Siesicka - Beethoven i dżinsy

Krystyna Siesicka. 

Na sam dźwięk tego nazwiska uśmiecham się do swoich nastoletnich wspomnień, do polowania na powieści Siesickiej, do czytania po nocach, bo już inne koleżanki czekały niecierpliwie na swoją kolej.

Powieść "Beethoven i dżinsy" była spośród książek Siesickiej tą ulubioną.


 "Melodia złagodniała, by po chwili znowu ogarnąć salę Filharmonii gwałtownym zrywem. Stefan Lenkiewicz otworzył oczy i spojrzał w bok. Asia siedziała przy nim z głową lekko wysuniętą do przodu, z uchylonymi ustami, pogrążona w całkowitym zasłuchaniu. Dlatego lubił te koncerty, dlatego na nie chodził. Nie interesowała go muzyka ani wykonawcy, jedynie twarz Asi uwolniona od trudu codzienności, jeszcze jeden instrument na tej sali. To była twarz, która grała. Drżeniem ust, zmrużeniem oczu, leciutkimi skurczami policzków. Chwilami Lenkiewicz opuszczał głowę nieomal zawstydzony, że znowu nie oparł się pokusie i podejrzewał Asię w tej absolutnej intymnej czynności, którą było dla niej słuchanie dobrego koncertu.

Oboje, Miśka i Alek, byli podobni do Asi. Jednakże rysom, które po niej odziedziczyli, towarzyszyła twardość Stefana, twarz Asi była bowiem delikatna i łagodna. Obserwując swoje dzieci, Lenkiewicz często szukał w ich spojrzeniach, uśmiechach, gestach tego wszystkiego, co przypominało mu Asię, bo nie było w świecie istoty, którą byłby w stanie bardziej kochać niż ją.

Pałeczka dyrygenta nagle znieruchomiała. Asia nie biła brawa, przeciwnie, opuściła nisko głowę, jakby przytłoczona odgłosem uderzających o siebie dłoni. Nie umiała tak łatwo jak inni wydobyć się ze stanu wewnętrznej koncentracji i Lenkiewicz położył rękę na jej ramieniu, przypominając w ten sposób o istnieniu świata. Asia popatrzyła na niego spojrzeniem na wpół skierowanym w głąb siebie, ale już na tyle obecna, żeby powiedzieć z nikłym uśmiechem:

- Pójdziemy chyba, Stefan..."

Krystyna Siesicka - Beethoven i dżinsy. Wydawnictwo Akapit Press, Łódź 2003, 110 s.