W takiej pracowni mogłabym spędzić resztę życia...
."Zaparkowałem, zszedłem po zboczu do domu i znalazłem przypiętą do drzwi kuchennych kartkę: "Rob: w Kaplicy"*. Podążyłem zgodnie ze wskazówkami pomocnej, ręcznie wyrysowanej mapki i po raz pierwszy zostałem dopuszczony do wewnętrznego sanctum, do epicentrum Świata Dysku w świecie Kuli: specjalnie zaadaptowanej pracowni z dużym podzielonym kamiennymi szprosami oknem, ogromnym opalanym drewnem kominkiem, długą ścianą z rzędami półek pełnych książek, z unoszącym się wszędzie zapachem wosku. Tam, przy wielkim obitym skórą biurku, ledwie widoczny zza gór książek, magazynów, kartek papieru i ogólnie no... rzeczy, siedział autor.
* "Kaplicą" Terry Pratchett nazywał swoją pracownię, specjalnie urządzoną i wyposażoną, w wolnostojącym budynku na terenie posiadłości, w pewnej odległości od właściwego domu (przyp. tłum.)"
Nawiasem mówiąc: od jakichś 50 przetłumaczonych przez Pana Piotra książek wstecz uważam, że Piotr W. Cholewa jest Mistrzem wśród tłumaczy.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz